Informatyk z Towarzystwa

Polskie Towarzystwo Informatyczne ma zamiar promować certyfikację informatyków. Niech każdy oceni sam ten pomysł - póki co, przyjrzyjmy mu się bliżej.

Polskie Towarzystwo Informatyczne, organizacja tyleż szacowna i potrzebna, co nieco zapyziała, chce wprowadzić na polski rynek EUCIP EUCIP, wymyślony przez CEPIS (federację stowarzyszeń informatycznych), ma stanowić jedną spójną certyfikację zawodu informatyką w całej Unii Europejskiej.

EUCIP to w prostej linii próba zdyskontowania sukcesu Europejskiego Certyfikatu Umiejętności Komputerowych, czyli ECDL. Względny sukces ECDL w Polsce był, w moim przekonaniu, wynikiem trzech czynników. Po pierwsze, brakowało kompleksowego programu edukacji informatycznej na poziomie podstawowym nieprzywiązanej do konkretnych produktów i technologii. Po drugie, szeroką rzeką napłynęły unijne pieniądze, z których ECDL był w pewnym stopniu finansowany. Po trzecie, szalało bezrobocie i każdy "papier" się liczył. ECDL zyskał nawet pogardliwe miano "egzaminu dla sekretarek", co zapewne było nieuprawnione - każdy z nas życzyłby sobie, aby podstawowy personel jego przedsiębiorstwa, tj. tzw. użytkownicy, posługiwali się narzędziami informatycznymi na poziomie ECDL.

Niemniej sytuacja z EUCIP jest różna w każdym wymiarze. Informatycy nie są bezrobotni, a wręcz przeciwnie - rozchwytywani. Unia za egzamin póki co nie płaci i raczej nie będzie. Jeśli EUCIP ma stać się "przepustką do zawodu" dla dyletantów, to sądzę, że lepszą będzie wyspecjalizowanie się w jakiejś dziedzinie i zdobycie któregoś z certyfikatów technologicznych. Między bajki należy włożyć zapewnienia, że certyfikat "honorowany jest w całej Europie i jest potwierdzeniem kwalifikacji w zakresie informatyki." Jak widać na stronach EUCIP, do programu na razie przystąpiły nieliczne kraje tzw. starej Europy. Na stronach EUCIP próżno szukać np. Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji czy krajów skandynawskich UE - gdzie Polacy najczęściej emigrują za chlebem (informatycznym). A zapewne nie o pracę informatyka w Rumunii, Estonii czy w Chorwacji chodzi.

EUCIP budzi więc we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony, dostrzegam rolę Towarzystwa (czy w ogóle niezależnych organizacji branżowych) w normalnej, zdrowej gospodarce. Stanowienie "obiektywnego punktu odniesienia" i źródła informacji to niewątpliwa wartość, którą PTI mogłoby dawać polskiej informatyce. W aspekcie poważnych braków wykwalifikowanej kadry informatycznej otwarcie "ścieżki do zawodu" dla osób, które chcą do niego wejść i coś mają w głowie, wydaje się sensowne. Na razie jednak EUCIP wygląda na próbę wyciągnięcia pieniędzy od osób, które sądzą, że dzięki kawałkowi papieru w obcym języku, zawierającym słowa European i certification staną się informatykami. Ale - jak mówię - daleki byłbym od całkowitego deprecjonowania pomysłu. Najlepiej żeby każdy wyrobił sobie zdanie sam.

Były prezes PTI, prof. Zdzisław Szyjewski, próbował na konferencji ITAKM przekonywać mnie, że EUCIP to sposób na upodobnienie zawodu informatyka do zawodów takich jak prawnicy czy lekarze, gdzie istnieje system ustawicznego kształcenia. Sam postulowałem niedawno powołanie takiego systemu. Niemniej na pewno nie chciałbym oddawać zawodu informatyka w ręce jakiejkolwiek korporacji zawodowej - i mam nadzieję, że nie takie są zamiary PTI.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200